Pisząca te słowa ma na składzie 2 dzieci (2,5 i 7,5 roku) i PanaMęża, który co prawda jest minimalistą, ale jednocześnie chomikiem przydasiowym. Dlatego co jakiś czas urządzam czystki w szafach i szafkach, ale robię to bez wiedzy domowników, którzy:
a) porwaliby przygotowane do trzech pudeł rzeczy i zaczęliby się bawić (Panicz)
b) urządziliby fontannę łez, że to akurat jest _ulubiona_ bluzka/maskotka/pognieciona kartka papieru (Miss)
albo
c) zaprotestowaliby długim monologiem na temat "To się na pewno jeszcze przyda!"
W najbliższych dniach stoi przede mną parę wyzwań. W poniedziałek przyjeżdża pojemna szafa wnękowa i będę musiała zdecydować, co zostaje, a co oddala się do Krainy Wiecznego Bajzlu ;) Oprócz tego nadszedł czas na definitywne pozbycie się rzeczy po dzieciach - w piwnicy tkwią dwa wózki, wanienka i jakieś milionpincet ciuchów, nienoszonych bucików i rozmaitych gadżetów. Na szczęście odkryłam fajny komis i już zaczęłam składać prześcieradełka i inne drobiazgi, które pojadą niebawem do miejsca przeznaczenia. Już nawet nie chodzi o pieniądze (skłamała Trus, ciułająca na piekarnik w stylu retro), ale fajnie jest wiedzieć, że przedmioty zyskają drugie życie.
Życzcie mi powodzenia ;)
Miłego organizowania!