Też kiedyś żyłam podobnymi złudzeniami, dlatego z pełnym zrozumieniem pokiwałam głową. Po kolejnej nocce z kilkoma przerwami wstaję, owszem, o 6, ale wcale nie oznacza to werwy i zapału z czasów przeddzieciowych.
O ile jednak wstawanie rano nie jest dla mnie przesadnym wyzwaniem, to z epoki mater in spe pamiętam jeszcze jedną wizję: karmienia dzieci idealnie zbilansowanymi pokarmami, podanymi w gustownych kompozycjach - bo przecież nauczone "od małego" będą na pewno miały dobre nawyki i same będą wybierać zdrową żywność, gardząc chipsami i batonami.
Mhm. Na pewno. O ile nie zetkną się z dietą bogatą w polepszacze smaku w przedszkolu czy szkole. I nie będą mieć znajomych w swoim wieku, nie spotkają na ulicy czy w sklepie żadnego życzliwego staruszka i tak dalej... O potencjalnych alergiach i nietolerancjach pokarmowych nie wspominając.
Ponieważ mnie akurat dotknęły chyba wszystkie powyższe plagi, a dziecko starsze ma głęboko w nosie matczyne "dobre nawyki", zaś młodsze - poważną alergię i zaawansowany niejadkizm, ułożenie menu to prawdziwe wyzwanie. Postanowiłam kiedyś zerwać z codziennym miotaniem się między gustami, potrzebamii możliwościami domowników - i zaczęłam planowanie.
Używam prostego formularza - klik!
W przypadku śniadań rzadko mi się zdarza coś rzeczywiście wpisywać, domownicy mają stałe przyzwyczajenia w tej mierze - ale czasem zdarza się zamówienie na pankejki na przykład czy jajecznicę - i można je tu umieścić.
Poniżej menu znajduje się miejsce na notatki związane z zakupami - pasek w sobotę odcinam i jadę do ulubionych sklepów z listą, której większa część powstała podczas przygotowywania posiłków w trakcie tygodnia. Wtedy bowiem najłatwiej jest dostrzec brak liści laurowych, puszkowanych pomidorów czy soli morskiej.
Jak zaś w praktyce wygląda układanie takiego menu?
Po pierwsze, zrobiłam kiedyś, wspólnie z rodziną, spis naszych ulubionych potraw: mięsnych, rybnych, warzywnych, słodkich i zup. Ustaliliśmy, że ryby jemy w niedzielę, dania mączne we środę i tak dalej.
Przykładowe menu prezentuje się więc tak:
Poniedziałek: zupa ogórkowa + pita z warzywami
Wtorek: zupa ogórkowa + parówki w cieście francuskim
Środa: naleśniki z serem
Czwartek: żurek z jajkiem, kiełbasą i ziemniakami
Piątek: gulasz pomidorowy z kaszą gryczaną i mizerią
Sobota: gulasz pomidorowy z kluskami śląskimi i buraczkami
Niedziela: ryba smażona z ziemniakami i surówką z marchwi i pora.
Jeśli chodzi o kolacje, robimy stały rozkład, bo ile można jeść kanapki? A dzięki planowaniu różnicujemy to, co jemy wieczorem.
Poniedziałek: twarożek z rzodkiewką i szczypiorkiem albo z szalotką
Wtorek: ryba wędzona lub domowa pasta do chleba
Środa: kanapki klasyczne
Czwartek: jajka na miękko
Piątek: ryba z puszki
Sobota: grzanki / zapiekane kanapki
Niedziela: kanapki
Przy podejmowaniu decyzji o planach na dany tydzień staram się kierować zawartością szafek i lodówki, aby stopniowo zużywać zapasy. W najbliższych tygodniach zatem należy spodziewać się potraw z ryżem basmati i jaśminowym, których obecność wykazała inspekcja kosza z zapasami ;)
Jakie są Wasze pomysły na planowanie jadłospisu? Co najchętniej przygotowujecie? Podzielcie się swoimi doświadczeniami i innymi gośćmi na blogu!
Miłego organizowania!
Piękny pomysł. Tylko mi słabo idzie trzymanie się harmonogramu. Zbyt często poza domem jemy i wtedy taka ogórkowa przeskakuje z wtorku na środę. A środa wypada albo wskakuje w czwartek... Niemniej formularzy przygarniam. Może się przydać!
OdpowiedzUsuńAniu, jeśli tak się dzieje (czasem mamy zrzuty obiadowe od babci), mrożę to, co mogłoby się zepsuć :) A reszta - cóż, najwyżej się przesunie :)
OdpowiedzUsuńKiedyś robiliśmy harmonogram, którego staraliśmy się trzymać i chyba nawet dość długo nam wychodziło, ale później się jakoś rozjechało. Trzeba do tego wrócić. Tylko najpierw muszę rozgryźć, co to za dziwne rzeczy umieściliśmy w spisie ulubionych potraw ;)
OdpowiedzUsuńSuper sprawa, myślę, że warto takie planowanie robić. Ja się nauczyłem planowania pracując w sklepie internetowym https://dlapacjenta.pl
OdpowiedzUsuń